Translate

czwartek, 20 września 2012

Un Air d'Habanita ****


Sztandarowym zapachem Molinarda jest Habanita, zapach z początku zeszłego wieku, głęboki, gorący, skórzano-zwierzęcy, tajemniczy. Czekam by do niego dorosnąć.


Tymczasem zachwycam się małym braciszkiem Habanity- Un Air d'Habanita, zapachem, w którym nie ma ani drapieżności, ani mroku- to likier z czarnych porzeczek stonowany wetiwerią, grejpfrutem i ambrą. Przywołuje szczęśliwe momenty z dzieciństwa, kiedy modne były cukierki Bon Pari, jedyne cukierki, których smak pamiętam do dziś. Jakby ze szkła- słodkie, ale przezroczyste i lekkie- sama przyjemność.


Jak to bywa z młodszym rodzeństwem, Air pachnie świeżo wykąpanym dzieckiem, owocami z niemowlęcego słoiczka, oliwką 'na sen'. Wszystkie eksklamacje zachwyconych cioć i babć: 'rozkoszny!', 'słodziutki!' i 'do schrupania!', będą tu całkowicie na miejscu. Air daje się podziwiać, nieustannie uśmiechnięty i prawdziwie uroczy. 


Gdyby był dorosły, piękny jak siostra, nie miałby jej stanowczości i wyniosłego sposobu bycia. Piłka plażowa, beztroska i prostolinijność zjednywałyby mu przyjaciół i otaczały aurą niekończących się wakacji.  

sobota, 8 września 2012

Mon Parfum ****


Naprawdę, absolutnie przepadam za lodowatym zimnem. Marzę o ślubie w  szwedzkiej Ice Chapel, o miesiącu miodowym w śnieżnej nicości Svalbardu, o nartach i sankach w Whistler/Blackcomb w Kanadzie. Jednak na samym początku września, kiedy po raz pierwszy po wakacjach zamykam na noc okna, bo nie umiem trzymać nosa pod kołdrą, odkrywam przypływ uczuć do aksamitnie ciepłego Mon Parfum Martine Micallef i Geoffreya Nejmana.


Przypuszczam, że G.N. chcąc ukazać swoją miłość do Martine w połączeniu passiflory, pomarańczy, karmelu i piżma, przeszedł swym dziełem własne oczekiwania. Niemożliwe stało się faktem, w zapachu otrzymaliśmy portret ukochanej pięknej kobiety, delikatnej i silnej zarazem, wesołej, uwodzicielskiej, duszy towarzystwa. Widzę tę kobietę otoczoną dziećmi (czy Państwo N-M nie mają ich pięcioro?), siedzącą na miękkiej poduszce, z podwiniętymi nogami, zatopioną w lekturze, nieskrępowaną otaczającym ją luksusem, snującą plany na kolejny dobry rok.


W Mon Parfum nie ma sprzeczności. To zapach od początku do końca ciepły, gładki, ocierający się o ciało niczym miękki mruczący kot. To woń uroczego flirtu, ale nie erotyki, bliżej mu do radosnej żony niż niespokojnej kochanki. Mon Pafum izoluje od codzienności, problemów, wątpliwości i pozostaje w najwyższym kontraście do polskiej nazwy passiflory: męczennica zwyczajna..



Original Vetiver **


Pasje nadają życiu sens, ale bywają szkodliwe, jeśli odsuwają hobbystę od ukochanej rodziny :-) Stąd też na blogu skórzano-drzewno-ziołowo-kadzidlanego abstynenta cytrusów i traw, gości Original Vetiver londyńsko-paryskiego Creeda. 


Rodzinna firma Creed została założona w 1760 roku, toteż wcale mnie nie dziwi, że Original Vetiver nie kojarzy mi się z niczym prócz mydła do golenia z półki najbardziej konserwatywnego z torysów, zatwardziałego starego kawalera o kwaśnej minie i oddechu. W opozycji do mojej gęsiej skórki trwają nosy eleganckich biznesmenów oraz pewnego 9-latka, którego kocham ponad wszystko. Oto jego analiza wyciągu z czterometrowych korzonków wetiwerii pachnącej, otoczonej bergamotką i drzewem sandałowym (ja go czuję tylko w zakrętce), i otulonej ambrą.


To zapach tak świetny jak metal. Ostry na początku, ale nie na skórze. To nie tak jakbyś trzymała przez cały dzień w ręku hantle, przeciwnie, ten zapach niesie cię do góry. Jest zielony tak jak jego genialna butelka, a już najlepsza to jest nakrętka (faktycznie, wygląda jak herbowy stempel). Gorzki, trochę kwaskowaty, ale ma też lekko słodkawą nutę. Najmocniejszy zapach, jaki w życiu wąchałem- wystarczy, że rano się psikniesz i pachniesz przez cały dzień. Czujesz się w nim swobodnie i elegancko. Wszędzie pachnie inaczej, ale jeśli jest gorąco i duszno, zaczynasz czuć antybiotyk.



piątek, 7 września 2012

Wardasina *****+

Dobrze jest ufać swojemu instynktowi i od czasu do czasu przemóc rozbawienie, wywołane przez niedoskonały pomysł projektanta butelki perfum. Tym bardziej, że włoski Xerjoff, który zwykł rozpieszczać zmysły najbardziej wyszukanymi z flakonów, zdecydował się ukryć w powyższej bombonierce kwintesencję uroku, elegancji i... prostoty. 


Biorąc w dłonie to złocone aksamitne cudeńko o czarującej nazwie 'mała różyczka', spodziewałam się doświadczyć zapachu pralinek, wiśni w czekoladzie, a, w najlepszym wypadku, przesadnie radosnego, letniego bukietu kwiatów. Ale czy nie po to właśnie chadzamy do perfumerii, żeby nos wyłączył na moment słuch, przyćmił wzrok i odebrał mowę? Wardasina z linii Sospiro jest zapachem oszałamiającym i  nie ma sensu wymieniać odmian róż, rodzajów ziół i drzew, które składają się na ten efekt. Kompozycja wywołuje stan absolutnego upojenia, błogości, osławionej nirwany, a jednocześnie pozostaje niezwykle uniwersalna, niezobowiązująca, wprost uprzejma. 


Perfumy mogą dodawać pewności siebie, zadziorności, ukazują ludzki charakter, poczucie humoru, szacunek do innych lub jego brak, dystans do świata. Wardasina to zapach charyzmy, intelektu, oddalający od powszechności, a ze zwyczajności i rutyny czyniący własny wszechświat, w którym każde działanie ma szczególną wartość.


Przypadkowo okazało się, że połączenie Wardasiny z Paper Passion Escentric Molecules całkowicie wyklucza jakąkolwiek inna aktywność oprócz siedzenia, leżenia lub spacerowania i rozkoszowania się własnym zapachem..



czwartek, 6 września 2012

Emir *****


Dla niektórych doskonałość roku 2010, dla innych doskonałość wszech czasów. Emir to bogactwo, dojrzałość, doświadczenie. Bardzo młody mężczyzna może poczuć się przytłoczony, gdy gorycz oudu i surowość pieprzu złagodnieją i dadzą się przeniknąć piżmowo-paczulowej słodyczy. Mężczyzna dorosły (przynajmniej ciałem) przeczeka tę łagodność, wiedząc, że po niej pojawią się nuty skórzane, wprost zwierzęce, zdolne obudzić najgłębiej skrywane instynkty.

Kobieta, ubrana w Emira, będzie pod opieką tajemniczego sułtana, charyzmatycznego przywódcy, dominującego kochanka, z humorem przyjmującego opowieści o swoim domniemanym okrucieństwie. Jej Emir jest hojnym zwycięzcą, z łatwością obejmującym ramieniem nowych przyjaciół, jednak tkliwym i łagodnym jedynie dla najbliższych. Właśnie ta dwoistość- obietnica radości i bliskości, do której dostępu bronią głęboki szacunek i naturalny dystans- czyni z Emira doskonałość naszej rodzinnej szuflady z perfumami :-)


Do powyższej recenzji została użyta butelka z dotychczasowej edycji perfum. Córka Geoffrey'a przekazała nam w Cannes, że linia produkcyjna została zamknięta. Nie dopytywaliśmy dlaczego, mamy nadzieję, że to nie kłótnia między Państwem Micallef-Nejman. Emir pozostaje dostępny w butelce projektu Martine, co, jak wiadomo, oznacza kryształki, błyskotki i krągłości kształtów. Jeśli ta forma nie znajdzie uznania w oczach poważnego biznesmena, sportowca, tudzież amatora kątów prostych, można prosić o przelanie perfum do zwyczajnej przezroczystej butelki ze srebrną nakrętką.